Świąteczny gość

Wszedł przez balkon.
Strząsnął z siebie śnieg, siadł na kanapie.
Chciał coś zjeść, więc daliśmy mu czekoladę,
Świeżo upieczony sernik i trzy paczki ciastek.
Wprost nie można się było na niego napatrzeć!
Był wytworny, był dokładnie taki
Jak na obrazkach w książce z bajkografii!

Jaki był?
Naturalnie, cały biały był przecież!
(tylko żółte paltko miał na grzbiecie,
na głowie cylinder zielony,
na nogach w kratkę kalesony,
skarpetki w brązowe paski
i kalosze różowe na obcasie płaskim)

Weź jeszcze cukierki z choinki, będziesz miał na potem!
Wsunęliśmy mu je do łapy, gdy ruszał z powrotem.

Dopiero głos mamy wyrwał nas z balkonu.
Niech się nie wydaje nikomu,
że to obżarstwo ujdzie mu na sucho!
Wołała, raczej rozeźlona.
I jeszcze, że kto to widział
Wystawać w mróz po balkonach!

Mamo, mamo, ale czy ty nie widzisz na śniegu
tych śladów?
Przecież tu był przed chwilą
Polarny dinozaur!
Polarny dinozaur prosto z końca świata,
My go tylko gościliśmy, czym chata bogata!