Planeta krasnoludków

— Wiesz, że uczeni właśnie odkryli nową planetę, ale trwają spory czy to jest planeta czy księżyc? – zaczyna rozmowę Ania.

–Co ty powiesz? – dziwię się wcale nie na żarty. — A gdzie dokładnie?

— Dokładnie to nie wiem, ale to nie jest ważne. Chodzi o to co obstawiasz. Planetę czy księżyc?

— A ty?

— Ja zdecydowanie planetę. Kaśka też. Jej tatuś i nasz tatuś księżyc. Więc musisz nas poprzeć, żebyśmy wygrały.

— Mama Kasi was nie popiera?

— Mama Kasi powiedziała, że się nie interesuje, więc, sama widzisz, nie masz wyjścia…

            Oddaję mój głos na planetę i miażdżymy wroga. Ale przed snem Ania wyjawia mi prawdziwą przyczynę, dla której należało głosować na planetę. Oto jej opowieść.  

            Jak wszyscy wiedzą dawno temu na planecie Ziemia mieszkały krasnoludki.  Były bardzo pożyteczne dla ludzi i prawie wcale nieszkodliwe dla przyrody. Jak donoszą bajki niektóre z nich mieszkały w lasach, inne pod podłogami, jeszcze inne po sąsiedzku z myszami.

Bez względu jednak na to, gdzie miały domy, wszystkie krasnoludki łączyła jedna wspólna cecha: nie mogły żyć bez pomagania ludziom.

Z biegiem czasu, całkiem na wzór ludzi, wyłoniły się nawet wśród krasnoludków grupy wyspecjalizowane w poszczególnych zawodach. Piekarzoludki pomagały przy wypieku chleba, stolarzoludki przy robieniu mebli, rolnoludki przy wykopkach i snopowiązaniu, a nianioludki przy opiece nad dziećmi.

Niestety ludzie w ogóle nie zdawali sobie sprawy z obecności w ich życiu krasnoludków. Gdy przypadkiem udało im się jakiegoś zobaczyć natychmiast wymyślali przyczynę, dla której takie spotkanie było niemożliwe. Mierzyli sobie gorączkę lub stwierdzali, że coś im się przyśniło. A jeszcze chętniej uznawali, że mają przywidzenia.

Dumni z siebie, że potrafią pracować coraz lepiej i szybciej, ludzie pracowali w istocie coraz mniej, a czas wolny przeznaczali na wynalazki. I tak się stało, że gdy krasnoludki ciężko za nich harowały, ludzie wymyślili maszyny, które miały krasnoludki całkowicie zastąpić w pracy! Chleby zaczęły się same wkładać i wyjmować z pieca, meble same heblować, a zboże samo ścinać i wiązać dzięki nowoczesnym kombajnom. Nie udało się wymyślić maszyny do opieki nad dziećmi, ale to było już tylko kwestią czasu.

— Musimy sobie znaleźć miejsce gdzie znowu będziemy potrzebni — postanowiły krasnoludki. — Inaczej pomrzemy z bezczynności.

Poprosiły o pomoc wiatr.

— Mają tam być drzewa i grzyby, i ciepłe kominki. I istoty, które będą potrzebowały naszej pomocy – wyjaśniły.

Wiatr znalazł takie miejsce, ale było ono innej planecie. Co robić, pomyślały krasnoludki.  Lepsza inna planeta niż brak życiowych perspektyw. Z łezką w oku spakowały swoje manatki, dosiadły wiatru jak rumaka i dały się wywieźć na tę nową, odległą planetę. I są tam do dzisiaj, niańczą nieletnie ufoludki, a my ludzie możemy tylko żałować, że tak głupio się ich pozbyliśmy.

 

— Więc myślisz, że ta nowo odkryta planeta to jest właśnie planeta krasnoludków? – pytam, gdy kończy opowiadać.

 — Nie, tak nie myślę. Ale myślę, że fajnie jest myśleć, że to jednak jest ta. I dlatego nie chcę, żeby to był księżyc. Rozumiesz?