Jak wyjątkowe buty znalazły wyjątkowego właściciela

Były sobie kiedyś żółte buciki w zielone kropki.  Zrobił je dla swojego dorastającwego wnuka bardzo zdolny szewc, któremu właśnie zostało trochę tej zabawnej skórki z zamówienia od ostatniego kilenta.  Dziadek podarował wnukowi buciki na urodziny, ale młodzieńcowi nie spodobał się prezent.  W tajemnicy przed całą rodziną owinął buty w szary papier i wyrzucił przez okno.

Dołem przechodził kot. Pojutrze idę na bal, pomyślał. Nie mam butów, przydałyby mi się . Zabrał pakunek do domu. Nazajutrz jednak wstąpił do sklepu obuwniczego, wypatrzył w nim inną parę — bardzo eleganckie bordowe lakierki. A ponieważ kupił na bal bordową pelerynę, bez wahania zapłacił za lakierki, a żółte buty z powrotem owinął w szary papier i wystawił za próg.

Koło kocich drzwi przechodziła gęś. O, buty, zdziwiła się i ucieszyła. Robiło się zimno, a ona wciąż miała na nogach letnie sandały.  Szybko wzięła buty pod pachę i pobiegła do domu.  W domu czekała na nią niespodzianka. Jej mąż właśnie dostał premię i wrócił z pracy z czterema parami nowych butów, po jednej dla siebie, żony i dwójki ich dzieci. Gęś była tak szczęśliwa, że zapomniała o pakunku w szarym papierze, który położyła na ławce przed domem.

Nocą pod dom gęsi zakradł się lis.  Zobaczył jakiś kształt na ławce, pomyślał, że to któreś z gąsiątek. Bez chwili namysłu schwycił pakunek w zęby i pognał do lasu.  Dopiero w norze przekonał się, że przytaszczył ze sobą nie kolację, a parę śmiesznych butów. Lisy mają wrodzoną niechęć do obuwia, więc przy najbliższej okazji nasz znajomy oddał buty swojemu przyjacielowi, wilkowi.

Nie minęło parę dni, a wilk też pozbył się butów. Wymienił je na okulary, które zaproponował mu szczur. Okulary były stare i bez szkieł, ale wilk uważał, że będzie w nich wyglądał o wiele groźniej, niż w żółto-zielonych butach.

Szczur sprzedał buty jeleniowi, jeleń podarował je zającowi, zając podrzucił je niedźwiedziowi, a niedźwiedź jeszcze komuś innemu i tak buty wędrowały przez świat choć nikt nigdy nie założył ich jeszcze na nogi.

W końcu któregoś dnia znalazł je przy studni Człowiek Ubogi.  Człowiek ten żył w domu wraz ze swą starą matką, lecz choć ciężko pracował, zarabiał tylko tyle, że ledwie starczało im na chleb i mleko.  Nie stać go było na buty. Nieoczekiwany skarb w szarym papierze bardzo go ucieszył. Czym prędzej wdział je na stopy i pobiegł pochwalić się matce.

Lecz oto stało się coś dziwnego.  Nagle jego mały nos przemienił się w wielki czerwony pomidor, na głowie zadyndał mu się cudaczny kapelusik, a na grzbiecie pojawiła się obszerna jak worek kraciasta marynarka.  Gdy zaś otworzył usta posypały się z nich najzabawniejsze opowieści.  W kieszeniach marynarki Człowiek Ubogi znalazł kilkanaście kolorowych piłeczek do żonglerki i choć nigdy wcześniej tego nie robił, zaczął nimi po mistrzowsku żonglować.  Tak rozweselił zgromadzonych wokół ludzi, aż złapali się ze śmiechu za brzuchy, a gdy zdjął z głowy kapelusik , by się ukłonić, zaczęli wrzucać do niego złote i srebrne monety jako zapłatę za obejrzane przedstawienie. Ubogi Człowiek znalazł w kapelusiku więcej pieniędzy, niż to co dostawał za miesiąc ciężkiej pracy w fabryce.

Od tej pory Człowiek Ubogi postanowił być Człowiekiem Śmiesznym. Co dzień rano zmieniał kapcie na buty w zielone kropki i wychodził na ulicę rozśmieszać ludzi.

Pewnego razu w tłumie widzów podziwiających jego sztuczki znalazł się dyrektor cyrku. Gdy już wyśmiał się do woli, powiedział Człowiekowi Śmiesznemu, iż zapłaci mu każdą sumę, byle tylko Człowiek Śmieszny przeniósł się z występami do jego cyrku.

Człowiek Śmieszny z radością przystał na propozycję. Wkrótce nazwano go Klownem i nikt nie potrafił już sobie nawet wyobrazić, że można robić cyrkowe przedstawienie bez jego udziału. 

A co na to wszystko buty?  Butom ich wesoły właściciel spodobał się od samego początku.  Wreszcie przecież doceniona została praca starego szewca, ktoś zatroszczył się o nie tak jak powinien. Krąży też pogłoska, iż klowni właśnie dlatego tak dbają o swoje kolorowe, za duże, buty i przekazują je sobie w spadku, bo nie wiadomo, czy któraś z par wciąż nie jest tą oryginalną,znalezioną przy studni przez praprzodka ich klowniego rodu. Takiego skarbu nie można zaprzepaścić.